A Śmierć zakpi z nich, a oni zakpią ze Śmierci...

sobota, 4 sierpnia 2012

Hotel

Gdy się obudziła, słońce już zachodziło. Wywnioskowała to po pomarańczowych wzorach, utworzonych na ścianie z ostatnich promieni. Zostały one niezwykle przesiane przez pnie i korony drzew. Ten hotel naprawdę jest w lesie? Wątpiła w to wcześniej, a  teraz... Może z drugiej strony rozpościerało się wielkie miasto? - pomyślała. Żałowała, że wcześniej nie opuszczała swojej i dwóch pobliskich wiosek. Nawet nie wiedziała, co jest dalej. Jaki świat rozpościera się za zakrętem? Ta niewiedza jej nie pomagała. Może pomoże jej... Kurczę! Nawet nie znała jego imienia. Uratował ją, przyprowadził do hotelu, a teraz gdyby chciała go znaleźć, to nie wie, o kogo ma pytać. Będzie musiała poczekać. Może sam przyjdzie, sprawdzić jak się czuję i czy wygodnie mi się spało? Jak się tu znalazła? Pamiętała jak uratował jej życie, a potem szli przez las i...
Zrezygnowana usiadła na łóżku i zaraz tego pożałowała.Walnęła się znów na łóżko. Jakie mięciutkie - oceniła. W domu miała strasznie twarde łóżko z cienkim materacem i kamiennymi poduszkami. Nie dałoby się ich inaczej opisać, a teraz spędziła noc na łożu godnym królewny. Z dziesiątkami mięciutkich i delikatnych Złotych i czarnych poduszek i bordowo-złotym baldachimem nad głową. Rozejrzała się po luksusowym pokoju. Cały był udekorowany w tych trzech kolorach: złota, ciemnej czerwieni i czerni, bardzo złowróżbnej ciemnej czerni. Ten kolor był jak czarne oczy mordercy, przenikające wzrokiem swą ofiarę, z drugiej strony przywodził jej na myśl, dom. Domu przecież już nie miała i mieć nie będzie.Na to wspomnienie, z oczu popłynęła jej samotna łza.
-  Skazana na wieczną tułaczkę - powiedziała zdruzgotana i złapała jedną czarną poduszkę i rzuciła nią na chybił trafił.
- Co ona ci zrobiła? - odezwał się wesoły męski głos. Inny niż wtedy w lesie. Nie przejęty, ale swobodny, radosny, szczęśliwy. Usiadła szybko i zaraz opadła na łóżko. Znów zawirowało jej w głowie. Zaklęła pod nosem. - Co ci jest? - spytał przejęty, podbiegając szybko do łóżka.
- Ech! To... To nic. Za długo spałam. Tyle. Mam słaby organizm. To chyba przez te nerwy... Moja rodzina aniołami nie była. - Zaśmiała się pod nosem, co przeszło w paniczny chichot. Czuła, że coś z nią nie tak.
I faktycznie. Po chwili dostała gorączki i zimnych dreszczy. Rozchorowała się w najgorszym z możliwych momentów. Choroby zawsze ją wykończały i jak miała maszerować całe dnie z taką kulą u nogi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz